Czasami wystarczy wyjść na spacer, żeby zobaczyć wypełnione po brzegi śmietniki. Wyrzucamy stare płaszcze i buty, płyty DVD z koncertem ulubionego zespołu, książki, a nawet meble, pościel i sprzęty AGD. To dobrze, że pozbywamy się tego, co nam nie służy. To stwierdzenie prowadzi jednak do tytułowego pytania: ile rzeczy potrzebujemy, aby być szczęśliwi?
Opróżnianie mieszkań to nie byle jakie zadanie. Oprócz tego, że pomagamy w porządkach, obserwujemy ludzi, do których przyjeżdżamy po odbiór mebli i innych przedmiotów. Zwykle nachodzi nas wtedy refleksja, że wiele domów jest pełnych mnóstwa rzeczy, których… w ogóle się nie używa.
Najpierw upychamy je w szufladach. Później przenosimy do piwnicy, a jeśli jej nie mamy – pakujemy w worki i wystawiamy na balkon. Prawdopodobnie nigdy więcej się nie przydadzą, a mimo to chcemy je mieć. Tylko po co?
Kiedy minimalizm stał się popularny nie tylko w Szwecji, lecz także na świecie, podejście do posiadania zaczęło się zmieniać. Niektórzy naprawdę poczuli się przytłoczeni nadmiarem i postanowili, że opróżnianie domów to coś dla nich. Zdecydowali, że potrzebują mniej, żeby zyskać więcej:
- wolnej przestrzeni,
- ładu, porządku i dyscypliny – im mniej rzeczy, tym mniej sprzątania, a do tego każda rzecz, która ma swoje miejsce, powoduje, że chcemy ją odłożyć właśnie na nie, zamiast gdzie indziej,
- czasu, którego nie muszą poświęcać na układanie przedmiotów w każdym zakamarku mieszkania,
- pieniędzy – na przeżycia, a nie na rzeczy.
Pomyśl, z ilu przedmiotów, które masz w domu, naprawdę korzystasz. Jeśli nie pamiętasz, kiedy ostatnio były w użyciu, być może to znak, aby zająć się porządkami i zrobić sobie więcej miejsca. A wtedy do akcji wkroczymy my – w końcu opróżnianie mieszkań to nasza specjalność!
Zostawiamy Cię z pytaniem: ile rzeczy sprawia, że odczuwasz szczęście?